piątek, 14 kwietnia 2017

13 powodów by umrzeć

Hej, nie spodziewałam się tego, ale tak, napiszę teraz o serialu "13 powodów", pewnie zadacie pytanie po co? Przecież to tylko serial po co nam recenzje. Otóż może to i tylko serial, który na marginesie bardzo polecam, ale jest on bardzo realny i bardzo dobrze przedstawia nas, nastolatków w szkole, to jak traktujemy innych i pokazuje konsekwencje tego. Pisze to na świeżo, przed chwilą skończyłam oglądać ostatni odcinek, wszystko, całe 13 odcinków obejrzałam w całe 24h. Wciągnął mnie, dlaczego? Bo wiem i mam idealne pojęcie jak czuła się główna bohaterka, dlaczego? Bo byłam w takiej samej sytuacji jak ona, nikt jeszcze, aż tak dobrze nie opisał mojej sytuacji w życiu jaka istniała jak ten serial. Jednocześnie kocham ten serial i jednocześnie go nienawidzę, bo przypomniał mi jak ja się czułam i zaczęłam sobie teraz zadawać pytanie, dlaczego ja wtedy nie umarłam? Dlaczego to ja nie podcięłam sobie żył jak ta dziewczyna? Dlaczego ja to dalej ciągnęłam, to całe życie które na każdym kroku mnie dobijało i wgniatało w ziemię. Otóż... Bałam się i jednocześnie czułam że kimś będę i nie będę sama w przyszłości, będę kimś. Mimo tego że każdy odwrócił się do mnie plecami, każdy pluł na mnie i znęcał się nade mną nie wiedząc nawet o tym, ja żyłam, oddychałam. Pomyśleć że wystarczy 1 powód, aby powstrzymać 13 innych które namawiały kogoś do śmieci, jeden pozytywny powód jakim u mnie było "Będziesz kiedyś kimś, czujesz to". TEN JEDEN POWÓD ocalił moje życie, moje 17-nasto letnie życie. Teraz pomyślcie, ile nastolatków potrafi się zabić przez to że nikt nie chce im dać tego jednego powodu by żyć? A ile innych nastolatków potrafi nam dać milion powodów by się zabić? No właśnie, dużo. Świat to jedno wielkie ścierwo, ludzie też, jestem realistką, ale skończmy żyć dla innych, zacznijmy chociażby dla jednego NASZEGO powodu. On jest najważniejszy w tym popierdolonym świecie.

sobota, 8 kwietnia 2017

Marzenia, warto wierzyć?

Mam marzenia, jak każdy, ale czy warto wierzyć w ich realizacje? Ja lubię stawiać sobie cele które po kolei pokonuje jak tor z przeszkodami. Ale ile można stawiać karierę i umysł ponad to co możemy czuć? Kiedyś granica pęknie i nasze cele znikną, a marzenia zostaną w głowie, wyobraźni i pozwolą nam wyobrażać sobie to czego pragniemy najbardziej. Człowiek jest jak kwiat, bez wody umiera, ale ja nie mam tutaj na myśli wody jako płynu, tylko jako miłość. Każdy człowiek chce być kochany, a moje marzenia właśnie z tego się składają i zapewne nie tylko moje. Moje cele są jasno i wyraźno określone, ale co z marzeniami? Otóż nic... Są tylko lekko widoczne na całej mojej marnej egzystencji. Piszę tutaj o czymś o czym sama na codzień nie potrafię mówić. Nie potrafię mówić o swoich uczuciach będąc rozwaloną uczuciowo, nie potrafię marzyć będąc realistką, nie potrafię czuć będąc chłodną niczym bryła lodu.
Chce marzyć, kochać, czuć, ale...ale... jak? Jak pokochać coś co mnie zamroziło, jak marzyć kiedy coś mnie zdeptało, jak wrócić do tego co było najlepsze zapominając o tym co było? Jak nauczyć się ponownie marzyć, tak jak za czasów gdzie było się dzieckiem? Miałam tyle uczuć tyle miłości w sobie, byłam kolorowa, a teraz? Szara marna masa która żyje bo musi. Nie chce tak, chce z tym skończyć, ale jak? Pomoże ktoś? Jestem ateistką, ale jeśli jest jakąś siła w tym obskurnym niebie, niech zmieni tor mojego życia na lepszy niż aktualnie się toczy, tor na którym poczuje że żyję, że potrafię żyć. Będąc dzieckiem, marzyłam o nowej zabawce, dorastając marzenia się zmieniały i chyba jedynym jakim spełniłam w życiu jest... jest... nic. Taka prawda nie spełniłam żadnego mojego marzenia. Nie kupiłam nigdy upragnionej zabawki, moi rodzice nie pozostali razem, ja nie mieszkam tam gdzie pragnę, nie jestem tam gdzie pragnę i nie czuję tego co pragnę robić. Męczy mnie to wszystko to życie to WSZYSTKO. Chce to zmienić, ale nie mogę, nic nie mogę... Na zewnątrz jestem szczęśliwa nie zależne od sytuacji i miejsca, ale w mojej głowie jest jeden wielki natłok myśli, jeśli ktokolwiek kto mnie zna i myśli że pisze to wszystko myśląc o nim to tutaj cię zmylę, ani kszty słowa tutaj nie są związane z tobą, są związane z moim życiem, a nie ludźmi którzy w nim są lub byli.
Brakuje mi tak wielu rzeczy, a jednocześnie mam ich równie wiele. Co zrobić z tymi wszystkimi nie spełnionymi marzeniami które całe życie uważałam za BullShit, bo się nie spełniały... Marzę o wyjeździe stąd daleko na parę dni żeby odpocząć, najlepiej nad jezioro... Marzę o lepszym życiu dla mojego taty... Marzę o lepszej przyszłości dla tego zapadłego kraju... Marzę o oświadczynach... Marzę o wspaniałym ślubie... Marzę o dwójce kochanych szkrabów... Marzę o lepszym życiu dla wielu ludzi na tym świecie, ponieważ nie doceniamy ludzkiego bólu. W Afryce dzieci umierają z głodu, czują ból jakiego żaden człowiek nie dozna, ale w Europie czy Ameryce też czujemy ból, ale psychiczny z tego jak ten cały świat nas wszystkich niszczy, niszczymy samych siebie WSZYSCY. Przestańmy i bądźmy lepsi dla siebie, aby każdemu żyło się lepiej.