środa, 1 marca 2017

Anoreksja, zabójca?

Tak, jestem anorektyczką i będę nią do końca życia... Nabawiłam się jej nieświadomie i do teraz pozostaje ona przy mnie. Nie chwalę jej, ani nie neguję, żyję z nią w zgodzie, nie chce się z nią kłócić, ani walczyć bo ognia nie należy zwalczać ogniem. Zastanowicie się, czemu nazywam tą wstrętną chorobę jak człowieka? Najlepiej pokonać wroga zaprzyjaźniając się z nim i znając jego słabe i mocne punkty. Nie byłam z nią u specjalisty, schudłam sporo z jej winy, ale nie na tyle, aby trafić do szpitala. Jestem świadoma jak ta choroba potrafi niszczyć, dlatego ją kontroluje samowolnie. Wiele młodych dziewczyn w moim wieku, lub też sporo poniżej 12-roku życia popada w tą chorobę celowo, tylko i wyłącznie przez nacisk społeczeństwa. Jest to smutne jak bardzo społeczeństwo ma wpływ na nasz tryb życia, jak bardzo podlegamy dzisiejszym standardom... Mało osób potrafi sobie poradzić z tym naciskiem i nawet ja sama daję się niekiedy mu ponieść, ale co za dużo to nie zdrowo.
Nie powiem jak sobie z tą chorobą radzić, ponieważ nie jestem lekarzem który zna się na tym. Ja sobie z nią radzę tak jak czuję i powinnam sobie radzić znając siebie i swoje ciało. W każdym przełomowym gorszym momencie w moim życiu muszę wtedy bardzo na nią uważać bo czai się tylko jak pantera zza krzaków, aby zaatakować mnie i powoli niszczyć... Każdy powinien sobie z tą chorobą radzić indywidualnie, niektórzy potrzebują specjalisty, niektórzy dają sobie radę bez nich, swoją własną siłą woli. Oczywiście nie pochwalam samodzielnej walki z tak poważną chorobą, ponieważ może to doprowadzić do wielu urazów i nawet śmierci, ale tak jak wspomniałam każdy powinien odnosić się z nią indywidualnie. Pewnie chcecie wiedzieć ile schudłam, kiedy i jak z jej winy, otóż nie powiem, ponieważ nie chce zachęcać tzw. "motylki" do stosowania tej choroby jako diety.
Opowiem wam jak to się u mnie zaczęło. Na anoreksję choruję już 5 lat, kopa czasu, no nie? Otóż, zaczęło się od niewinnego nie wychodzenia z domu spowodowanego przez sytuacje w szkole. Ze względu na moje Polskie pochodzenie byłam wyzywana, obrzucana jedzeniem oraz bita. W tamtym czasie mieszkałam w Anglii. Później doszła drobna przemoc domowa na tle psychicznym i z czasem przeradzała się w fizyczną, właśnie w tamtym czasie popadłam w głęboką depresję, była ona tak ciężka że potrafiłam 2 miesiące nie stawiać nóg po za próg drzwi. Depresja się wzmagała, a w tym samym czasie zaczęła atakować ona. Jadałam najpierw dużo małych posiłków, później jeden posiłek, aż zaczęło się zdarzać że nie jadłam nic, lub jeden suchar, albo jabłko na dzień lub dwa.
Zaczęłam wtedy niespostrzeżenie dużo tracić na wadzę, przez to że nie wychodziłam prawie z łóżka, każde wstanie na nogi sprawiało mi duży wysiłek. Kiedy już stawałam na nogi trzęsłam się jak galaretka. Pamiętam jeden moment gdy przed zastojem w domu zakupiłam sobie spodenki i próbowałam je założyć po około 3 miesiącach i  wiecie co? Byłam wstanie włożyć dwie nogi do jednej nogawki, więc możecie się domyślić jak wiele mogłam stracić na wadzę. Później wróciłam do Polski, z trudem wtedy szłam na lotnisko i czekałam dłuższą chwilę na kolejkę... Mój stan fizyczny był na okropnym poziomie z wysportowanej i zdrowej dziewczyny byłam chodzącym trupem który stawiał ledwo krok za krokiem... Przed cała depresją i anoreksją byłam dość aktywna, ale też miałam trochę ciałka, nie przeszkadzało mi to bo byłam dzieckiem jeszcze. Pływałam wtedy, ćwiczyłam gimnastykę oraz tańczyłam i przerwałam to wszystko w jednym momencie. Po całym powrocie do Polski nadal jadłam bardzo mało, mój tato martwił się tym, nic dziwnego, ledwo mogłam zjeść 20% porcji objadowej bez odruchu wymiotnego. Koło września/listopada zaczęło się znowu sypać w moim życiu, tym razem rozterki miłosne itp. Przytyłam, zaczęłam wtedy niekontrolowanie tyć i tyć... Nie wiedząc czemu jadłam ogromne ilości jedzenia, za 3-4 osoby. Na wiosnę postanowiłam wrócić do zdrowego życia. Biegałam regularnie, jadłam zdrowo. Niestety w tamtym czasie dowiedziałam się że choruję na astmę i nie mogę biegać, zaczęłam brać leki, nie pomagały, inhalator również. Wróciłam na krótko do tańca, ale to też szybko się zakończyło. Mimo tego utrzymałam stałą wagę oraz kondycję. Nastał wrzesień, ponownie zaczęłam powoli tyć, zaczynałam wtedy ważyć więcej niż kiedykolwiek w życiu... Tyłam, aż do kwietnia, do czasu rozstania z moim chłopakiem, wtedy byłam tak rozpaczona że znowu przestałam jeść i zaczęłam dużo się ruszać, zaczęły się wtedy próby do zakończenia 3 gimnazjum i chodziłam wtedy na dodatkowe próby z poloneza. Całe te próby i wysiłek jaki wtedy wkładałam w to jedząc jeden posiłek lub nic sprawiły że w ciągu miesiąca schudłam do mojej wagi z przed 2 lat. Byłam dumna że wzięłam się za siebie i potrafiłam tyle nadrobić. Zapomniałam wspomnieć że w momencie gdy postanowiłam wziąć się za siebie na wiosnę popadłam również w bulimię i zdarzały się momenty gdzie ponownie ledwo wstawałam z łóżka, głównie z braku sił. I tutaj jestem teraz, w stałej wadze 52-53 kg. Z bardzo słabą kondycją i ciągłą ochotą spania...
Nie jestem dumna z drogi jaką przebyłam do mojej aktualnej wagi, dlatego jeśli ktokolwiek czyta ten post i widzi u siebie objawy anoreksji niech to zgłosi, rodzicowi lub opiekunowi, za nim ta choroba zniszczy ciebie tak jak mnie, ponieważ teraz nie potrafię nawet wrócić chociaż w połowię do swojej pierwotnej kondycji..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.